Kilka dni mnie nie było, musiałam się wychorować, zaś moja wena chyba poszła na krótki spacer.
Ale już jestem, z nadzieją, że nie będzie już przerw w życiorysie art journalowym.
Dziś melancholijnie, mało kolorowo, z komentarzem do bieżących wydarzeń i samopoczucia.
Dziękuję za Waszą obecność na blogu, dzięki temu chce się tu wracać.
Przetrwasz, zapomnisz po jakimś czasie o chorobie.
OdpowiedzUsuńKolorowa wena wróci. musi :)
Piękne.
OdpowiedzUsuńczy figlarnie, czy z zadumą - zawsze twoje prace są Prawdziwe. dziękuję, że się z nami nimi dzielisz.
no wlasnie,popieram w 100% DrugaSzesnascie,dziekujemy ze sie z nami dzielisz wytworami twoich lapek ;D;D
OdpowiedzUsuńuszy do gory,wena powroci ;D;D
pozdrawiam :D
Mojemu nastrojowi bardzo ten wpis odpowiada i tak patrzę na niego, i patrzę, i mnie uspokaja. Cudowny!
OdpowiedzUsuńBardzo klimatyczna praca. Oddaje wiele emocji...
OdpowiedzUsuńEeee, nie narzekaj; Twój art-journalowy brak weny wygląda nieporównywalnie lepiej niż szczyt mojej formy w journalingu.
OdpowiedzUsuńFajnie że wracasz do zdrowia :)
Piękny nastrój, piękny kolor, piękny klimat! Nie marudź!
OdpowiedzUsuń