sobota, 28 kwietnia 2012

Aż rączki świerzbią...


...żeby napisać o sprawie, którą na swoim blogu poruszyła Kardamonowa
Pewna gazeta, której nie będę robić tu reklamy (z czystej przekory) zamieściła na swoich łamach fascynującą definicję scrapbookingu:

"Scrapbooking - drogie pinezki, cekiny, serduszka, błyszczące kwiatki i kokardy, które kupuje się przez internet i wykorzystuje do robienia ramek, laurek i wszelkiego typu ozdób. Uwaga: tylko dla dorosłych! To szał pracownic korporacji, które po pracy relaksują się, wyobrażając sobie, że są XIX wiecznymi gospodyniami domowymi".

Doprawdy, fascynujące...
Jeśli ktoś chciałby wyrazić swój sprzeciw w sprawie traktowania scraperek jak opóźnionych w rozwoju pracownic korporacyjnej machiny, zagrzebanych w cekinach, kokardkach, obowiązkowo drogich "pinezkach", błyszczących kwiatkach, które muszą sobie wyobrażać cokolwiek przy tworzeniu, aby się zrelaksować - zapraszamy do wysmażenia maila do szanownej redakcji:  obcasy-p@agora.pl

***
Owa fascynująca definicja szarpnęła mną na tyle, że przekopałam całe zapasy przydasi w poszukiwaniu błyszczących kwiatków, cekinów, kokardek i drogich "pinezek".
Nie znalazłam ani jednej z wyżej wymienionych rzeczy...
W związku z tym - nie jestem scraperką, ani nikim "z tych rzeczy".
Aż musiałam kolaż trzasnąć, który nawiązuje przy okazji do tematu na CollageCafe 

 
Stempel - ptaszor, guziki oraz maska - drzewa ze Scrappo



15 komentarzy :

  1. Hahahahhaha! Mnie to też zaskoczyło, większego idiotyzmu dawno nie czytałam!
    Jakby co mogę się dopisać do sprzeciwu.Bardzo chętnie:)

    OdpowiedzUsuń
  2. ps. Zgadzam sie z jednym:
    definicja jest fascynujaca! :)

    OdpowiedzUsuń
  3. ps. scrapbooking to nie laurki - blad merytoryczny - laurki to card making :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Niezłe, niezłe... Szkoda słów, ja nad takimi przechodzę rzucając wymownie wzrokiem. To taka sama dyskusja jak z tym, że nauczyciele mają tyyyyyle wolnego. Jak się komuś nie podoba to niech nie patrzy itd.

    OdpowiedzUsuń
  5. nauczyciele mają dużo wolnego czasu - buhahahaha...
    musiałam. :)

    moje słuszne oburzenie już znasz, a praca...
    de-lic-je! choć nieprzepisowa. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. nie chcę tu wprowadzać zbędnych dyskusji na inny temat. Chodzi mi o to, że ktoś nie ma pojęcia o czym pisze (w tym przypadku) i innych wręcz obraża. Niestety ja spotykam takie osoby nie tylko w gazecie. Nie znają tematu (ów) i pozwalają sobie za dużo...:(((

      Usuń
  6. hah, no toż widzę że i koleżance cekinów już zabrakło...
    maliny!

    OdpowiedzUsuń
  7. hehehehhe... nieźle...
    no ja też cekinów nie posiadam... nawet pinezki nie mam kurczę...
    ale kwiatek z brokatem jak najbardziej u siebie z jeden znajdę...
    aaaaaaaaaa i w ZUS-ie pracuję, w zasadzie firma jak korporacja i co teraz ze mną będzie?
    heheheeheh

    OdpowiedzUsuń
  8. cholera a ja nie mam drogich pinezek, tylko takie taniochy... a tak w ogóle to czuję się tą definicją oświecona, gdyż do tej pory sądziłam, że zajmują się tym głównie amerykańskie emerytowane gospodynie domowe, koniecznie z nadwagą... ;)
    normalnie chyba przestanę, w ramach bojkotu, kupować tę gazetę... chociaż może gdybym miała ten egzemplarz, to jakiś kolażyk by się w ramach relaksu machnęło i może nawet wysłało do redakcji...?
    choć sama siebie scraperką bym nie nazwała, to wolę czuć się XIX-wieczną gospodynią domową, niż pracować w takiej korporacyjnej redakcji. ciekawa jestem czym się autorka tej definicji zajmuje w wolnym czasie (o ile takowy ma, przeż praca w TAKIEJ redakcji zobowiązuje), może poleruje te swoje wysokie obcasy? woskuje i pastuje zapamiętale?
    ehh... spadam zagrzebać się w moich cekinach i serduszkach :)

    kolaż cudny, ale nie widzę błyszczących kwiatków, co się stało? :P

    OdpowiedzUsuń
  9. No baaaardzo ciekawa definicja... Teraz to zastanawiam się jak się nazywa MOJE hobby... :D

    OdpowiedzUsuń
  10. HOw ridiculous! Clearly they are completely ignorant...

    OdpowiedzUsuń
  11. A ja bym tak autora/ki na straty od ręki nie spisywała :) toć wie więcej, niż my wiemy! bo , że niby skąd mam wiedzieć, że XIX wieczne gospodynie domowe po pracy w korporacji kleiły cekiny i drogie pinezki z netu na laurkach i innych ozdobach! ha, to wiedza cenna! Ja już prędzej do Koła Gospodyń Wiejskich byłam gotowa się porównać...

    Ale to przykład, z jak dużym dystansem należy podchodzić do tego, co wyczytujemy (czasem ze zrozumieniem:) w gazetach. jeśli założyć, że w każdej dziedzinie piszą takie farmazony, a my się na to łapiemy... uff, pora się otrząsnąć!

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję :) // Thank You :)